WJEDZENIE – PRZYRODA WSZYSTKIEGO

Co to w ogóle jest Przyroda. Darwin to coś wiedział. Ci inni podobni jemu, to też. A teraz obecnie, to co naukowiec może powiedzieć, co o doborze naturalnym, czy selekcji naturalnej, czy w ogóle, co to wszystko jest. Bo to wszystko jest jest, i było i powstało, i to bez żadnego naukowca, i bez żadnego Boga. Bo ten Bóg-Bogów, Pan-Kryszna, to tak nam wszystkim powiedział, nikt, tylko on wiedział, bo też mu nikt nie podskoczył, a raz spróbował, Brachma, ten Bóg-stworzyciel, ten co z pępka Wisznu wyrasta. Bo Wisznu, to Bóg kosmiczny, a ich jest tyle, co tych galaktyk w kosmosie, a jest ich-64. APan Kryszna, to właśnie stworzył tych Wisznu-Wisznowców. A każdy Wisznu, to wypuszcza, z tego swojego pępka – a pławi się w tym kosmosie ten Wisznu – taki ocean kosmosu wszechświata – leży sobie na wznak, noi wypuszcza te jodle-życia, te pępki-świata, takie też te różne planety, te też tych różnych Bogów, tych Brachmów. A ten Brachma-Ziemi, to jest ten niby najważniejszy, bo ma ten swój dar mówienia-przemawiania. Wisznu jest milczący – bo Wisznu, to splot-słoneczny – a Brachma – to mózgownica ludzka. A Kryszna, siedzi se w sercu ludzkim. A Jezus puka do serca, by mu otworzyły się drzwi, i to puka u dzieci, bo później to już nie ma do kogo pukać, bo serca są już zamurowane, i skamieniałe, i bez Boga. Bo kiedyś, dawno dawno temu, a to było 5-tysięcy lat temu, żył sobie Król Dwaraki, właśnie ten Kryszna. Było to państwo-księstwo, tuż przy półwyspie Indii, od strony zachodniej półwyspu, i rządził wtedy też jako nadkról, bo był bardzo mądry, taki jak w przyszłości Salomon. Bo Dawid, to był jeszcze niedorobiony, a te jego peany-sonety-liryki, to te jego nadpodziękowania, za te super orgazmy, co miał-dostawał, aż się cały gotował w sobie, noi spłodził tego lepszego od siebie – jeden dobry król u Żydów, noi że Żydzi to cud, bo Salomona mieli. A ta reszta, co władzę stanowili u Żydów, to sami zdrajcy, tylko paru lepszych tylko było. A Kryszna był doskonały, coś jak Rama. Tylko że Rama, nie wiadomo skąd był, niby w Indiach się urodził, a od razu królem nie został, bo niby jego ojciec, innej żonie-matce, innych dzieci czy dziecka, przyrzekł jej, że jej dziecku i jego, da mu władzę i królestwo, kto tam wie, co wtedy było, a było to bardzo bardzo dawno temu, bo 8-tysięcy lat temu, a może nawet i więcej, bo raz ktoś podał, że 35-tysięcy lat temu. Bo jeśli tak było, co też tak mogło być, a podał ktoś tak dlatego, bo to sprawdził radiestezyjnie, jako tą informację kosmiczną, a w rzeczywistości, to jedna i druga data-odległość, jest prawdziwa. Bo 35-tysięcy lat temu, to jeszcze była-istniała Atlantyda. A ci nadkapłani tamtych czasów Atlantydy – co jednego raz w sobie zobaczyłem – to byli tymi gigantycznymi tytanami tamtych czasów. A Zeus, to był ich królem, a Kronos, to był wcześniej władcą, a ten Uranos, to był pierwszym władcą Atlantydy. Oni wtedy, właśnie żyli po 1000-lat – bo jako nadmagowie, jako ci czarnoksięscy, jako ci pierwsi bramini, jako ci władcy poprzedniej jugi – a ta juga trwała bardzo długo, po 40 000-lat – a Uranos był tym władcom w połowie tej jugi, i rządził 10 000-lat, bo tak długo żył, ale żył w wielu wcieleniach, tych tysiącletnich – a Kronos 5 000-lat rządził, też po 1000-lat w każdym wcieleniu – a Zeus to samo, tylko że ostatni jego żywot, trwał tylko 500-lat – a w połowie swego żywota, to spłodził z Herą – Herkulesa – a tą Atenę, co mu z głowy wyskoczyła – to był właśnie ten Brachma, pierwszy Bóg-Bogini. Bo ci wcześniejsi-dawniejsi Bogowie Tytani Giganci, to byli demonami, też tymi i tylko tymi, co w ludzkich postaciach na różne sposoby się ujawniali, a szczególnie tym wyroczniom, jako postacie już te ludzkie, też te coraz bardziej ludzkopodobne. A w Grecji, to w ogóle byli nawet ładni i piękni – taki na przykład Apollo, czy też Zeus, a Herkules to w ogóle – mocarz wszystkich czasów – co uratował świat, a w nagrodę dostał Herminę, taką Herkuleskę, tą od Hadesa. A Samson, dostał od tych, co Żydów tępili, tych filistrów, czy jak im tam się nazywało, czy tych pierwszych od pieniądza-monety. Bo jak się śpi, śni, marzy czy fantazjuje, czy w ogóle, wodze się wszystkie w sobie puszcza, no to można też same cuda zobaczyć, i się na nie napatrzeć. Noi, też tak bywa i jest, że jak to się widzi i na to patrzy, to bywa czasami i jest nadrealne, a nawet nadrzeczywiste – noi tak jak się ten ktoś przebudzi, to głupieje, a nawet durnieje, a nawet total gubi się w tym wszystkim – to co jest majom, a to co realite. Bo ci Jogini i Bramini, to mają was wszystkich gdzieś, tak jak Sai Baba miał wszystkich was poniżej wszystkiego – bo on miał swoją siedzibę, tą planetę-wyspę na w oceanie kosmicznym, tam se wygodnie leżał, a jego żona Sita – pięty mu masowała, a czy co innego, to nie zdradził nam. Bo ta błogość i szczęśliwość, ten stan zawieszenia się i bycia w próżni, taki stan przednirwaniczny – to jest ta nadprzyjemność, ta sama w sobie, ta też boska, ta też uduchowiona. Noi, co ty robaku pełzający po ziemi, włącznie z wami wszystkimi naukowcami, i z całym tym Watykanem – możecie wiedzieć, o prawdziwym życiu tym duchowym, tym boskim, tym w pełni uwolnionym. Żeby coś takiego ze sobą zrobić, to trzeba wszystko odrzucić, co jest na świecie, i to dosłownie wszystko, nawet własne dzieci, żony to od razu – bo żona to z chłopa to wszystko wyssa, a w nagrodę to mu krzyż na cmentarzu postawi, a nawet pomnik, a co się nalamentuje, że go utraciła, to tyle utraciła, to co z niego wyssała, wyżarła i uśmierciła – bo z reguły każdy chłop, daje się tak załatwić, bo jest uzależniony, od tej pingaliny – taki przyciągacz wszystkiego chłopa przez baby-kobiety – tylko nieliczni dają sobie z tym radę – bo to bzykanie, to taki narkotyk robactwa-robcia ludzkiego, a jak się to kończy z czasem, bo się wypali ten-bzyk, to po chłopie, a kobieta-baba przekwita, noi cała w sobie krok po kroku zamiera i umiera, i na cmentarz coraz częściej chodzi, też do swego byłego, co go ukatrupiła, i czeka, kiedy ją przy nim pochowają, a jeszcze po tej drodze swej do śmierci, to dzieci dorżnie, a wnuki to najchętniej, aż się jej oczy świecą, jak się patrzy na te maluchy, i wciąż je ustawia-ustawia – taki żandarm dla dzieci i młodych – tym się jeszcze podnieca, i to je trzyma jeszcze przy tym pseudo życiu. A Bramin, to jak już dojrzeje w sobie, to ogłasza i oświadcza to rodzinie, bo w nim, rozbudził się stan boski, bo z przekazu urodzeniowego, z tej linii życia, tej też pielęgnowanej, tej wyższego stanu tego urodzeniowego, tej właśnie kasty bramińskiej. Bo kasta bramińska, to ta, co ma też swoje pochodzenie, i to właśnie to atlantyckie. Bo ci Kachumi-Bramini, ci z pochodzenia z lądu-Mu – bo ta era-epoka lemuriańska, też była przedludzka, jako ci i te demony, już w postaci już podobnej ludzkiej, bo w tej epoce dinozaurów, jak w każdej tej już przyrodniczej, to tworzyły się i stwarzały się, wszystkie możliwe gatunki roślin i zwierząt, z naczelnym włącznie, jako ta grupa-rasa-gatunek, co wszystko w sobie miała, z tej danej epoki-ery, jako żywa transformatorownia-przerobownia-inteligencja, całej przyrody wszystkiego, i wszystko poginęło po tym kataklizmie lemuriańskim lądu-Mu – a oni się pochowali i przetrwali do nowej ery-epoki. Podobnie jak teraz w dzisiejszych czasach, ci jogini w Himalajach, a bramini ci co zdążą się pochować, też niektórzy szamani – bo oni zawsze wszystko wiedzą wcześniej, bo z tego świata niewidzialnego równoległego – a ci co światem rządzą ci od władzy światowej, ci od tego nadbogactwa – to se pobudowali, schrony-lochy, a nawet statki atomowe podwodne. Przedtem mieli swoje skalne w górach groty, a jeść też nie musieli – bo to nie jedzenie, i to życie bez jedzenia, jest możliwe, bo wszystko to co jest żywe, dlatego jest żywe, bo słońce świeci, noi taki super-jogin, czy też ten nad-bramin, to jak se siądzie gdzieś tam wysoko w górach, i se siedzi, też z tymi różnymi mudrami, takie – mu-drygi-prądowe – taki układ zamknięty prądów cielska – a ci najnaj, to se siedzą już bez mudry, tylko że ślepia mają otwarte, noi światło to słoneczne to przestrzenne w nich wchodzi. Taki jeden, to se pałki wstawiał w swe ślepia, by nie zasnąć – bo jak się przekroczy próg, też swoich możliwości, co nielicznym się udaje, no to wtedy mają ten swój total zaświat – taka wizja wszystkiego też fantazji też ta total kosmiczna. A jak ktoś zobaczy Krysznę, to jest nadszczęśliwy – bo ten Kryszna, to też sam środek-słońca, a jego planetą, taką awaryjną, to gruczoł ten grasiczny – a stamtąd to wytwarza też różne ciekawostki – i wtedy Bramie zrobił psikusa, takie odbicie tego co Brama zrobił, o czym on nie wiedział, a jak się dowiedział, to wygłosił pean-peanów, o tym że Kryszna jest najnaj wszystko, i za to go Kryszna nawet wynagrodził, za te peany – a to co Brachma zrobił, to w rzeczywistości, to by go zlinczowano i ukatrupiono – ale tam, w tym świecie też niewidzialnym, to jest wszystko możliwe, tylko trzeba wiedzieć jak tam funkcjonować, jak się zachowywać, też trzeba sobie pozycję wciąż wyrabiać, najlepiej przebiegłością – a Kryszna był najszybszy – bo jak spał ten król Kryszna, to śnił też na jawie, i to wszystko widział jako realność wszystkiego – a to że był królem, i to bardzo dobrze urodzonym, to z tej pozycji, coś jak Rama, to wszystko w tym świeci równoległym, to ustawiał, wszystko im mówił, a Ardżunie, to wszystko powiedział – bo Ardżuna to taki kapłan-wojownik, bo też śnił na jawie, i to też, że znów Pandawowie wrócą na tron i będą rządzić królestwem i żyć w przepychu – noi niby tak się stało, ale tylko w tym śnieniu na jawie. Bo nie ma czegoś takiego, że jak się śni, to się chce cokolwiek robić, po prostu chce się tylko i wyłącznie śnić. Noi macie joginów i braminów i mistyków i diamentowców i tych niektórych świętych. Bo to też gadanie ze sobą, jak ten z Asyżu, to też ta fikcja wszystkiego, ta total fikcja wszystkiego, czy to pisanie natchnione, jak tego Wolsza – Rozmowy z Bogiem – jak te ciągłe mówienie Sokratesa – bo jak wiedział i wiedział wszystko, to w tym swym oświeceniu, to wszystko widział – jak się czegoś nachlał i nażarł, a miał tą swoją co go truła, aż go otruła, to wtedy mówił – że nic nie wiem – noi szedł wtedy spać, a jak trzeba to rzygać i w ogóle z siebie to wszystko wyrzucić i wysrać i wyszczać – tak jak to Rzymianie robili, tu chlali i żarli, noi wiadomo, sodomia total – bo tak żarło-uchlejstwo robi-czyni – a jak kogoś przytkało czy dławiło czy mdliło czy w ogóle nie wiedział co ze sobą zrobić, no to dwa palce do mordy w podniebienie, i rzygalstwo robił se taki, coś tam się obmył, i wracał dalej libacjować – a te sauny-baseny i te kąpiele i parówy, to po to, by się obmyć i uwolnić z tego paskudztwa w cielsku, i w ogóle coś ze sobą zrobić, by wrócić do jakiej takiej formy, noi później wyro, żeby dalej dogorywać i dojść do siebie – a potem znów apjat od nowa to wszystko, noi też te zawody, kto dziś pierwszy padnie – do dzisiaj je se niektórzy robią, albo kto szybciej zeżre, na przykład hamburgera, czy więcej na przykład pączków, też to robią pod publiczkę – to co, mądre jest to życie ludzkie – a wy kościelni, co tak wyglądacie wypasieni i wyżarci, to co, zamiast seksu, dożeracie się – bo tak to działa – a wy na ten gnój cielska swego, te nadszaty boskie-święte zakładacie, i paradujecie przed ludźmi, i świętych udajecie, i nadludzi udajecie, włącznie z tym waszym detektywem z Sandomierza – to nie tylko już parodia co robicie, i kicz tej waszej religii, i w ogóle durnotę ludziom wciskacie – bo tak to właśnie się robi, pod płaszczykiem-przykryciem tej waszej pseudo-świętości – robicie te swoje interesy, i też te krociowe – to co, mało się obłowiliście i nachapaliście się – te wasze kościoły-świątynie to kapią tymi ozłoceniami i tą nadozdobnością – to co, pałace sobie porobiliście i te wasze siedziby, i te wasze przystanie dla tych waszych parafian – tych co są ogłupiali, ociemniali, nic nie wiedzą, patrzą tymi ślepiami, i nic nie widzą, a jak widzą, to tą tylko fasadę, tą apreturę, tą pseudo waszą świętość, i tą pseudo-boskość – idźcie w Pokoju Pana Ducha Świętego, Pan z Wami i z Duchem Twoim, i krzyż na drogę wam dajemy, ten do dźwigania, byście nie zapomnieli, że Chrystus za was oddał życie – to ta śmierć wasza, co ludziom total władowaliście – bo wy to ta total czarna magia, ta total śmierci – bo śmierć jest czarna, a wy na czarno ubieracie się, lub na szaro – ludzie patrzą na was, i widzą to swoje odbicie, tej swojej własnej śmierci – bo każdy ją ma w sobie. A Jung, ją zobaczył za sobą, taki cień własny idący za nim, właśnie taka maska, jak ten mnich pochylony ten zakapturzony, co nic innego nie myśli, tylko o pantarej, o śmierci, o cierpieniu, o hasłach pojęciach kodach znakach, o tych zwrotach magicznych, o tych zaklęciach nadmagicznych, o tych klątwach które zna i jak działają, o wszystkim co magiczne, co niewiadome, co z tamtego świata, noi czym on ten świat tamty jest, bo nikt stamtąd nie wraca, bo nie ma reinkarnacji, bo tak kościół w VI wieku początków swego panowania tak orzekł, tak stwierdził, tak nakazał, taki dogmat też stworzył, jak te dwa przykazania miłości – jak można miłość przykazać i narzucić czy w ogóle cokolwiek o niej powiedzieć. Bo miłość, to przede wszystkim seks, i to ten wspólny-obupólny, też ten radosny, ten orgastyczny, ten przyciągający się do siebie. Bo jak chyba, naukowcy, wiecie i wy, medycy, że miłość, to ta sfera total niewidzialna, jako uczucia i emocje i też wrażenia. Bo wy politycy to wszystko wiecie, nawet to przede wszystkim, jak kłamać jak oszukiwać i ludzi w balona robić i na ich plecach się wywindować, a później nimi rządzić – to co, Solidarność to taka świadoma była – to co, reakcja-akcja-tłumu-mas, i jak tym sterować, noi przejąć władzę, noi druga Japonia w Polsce będzie, bo każdy nagle będzie lepszy – a tu proszę, na bruk i bezrobocie, i se wyjeżdżajcie, i nie wracajcie, bo macie robić dla Anglików i Irlandczyków i dla tej Europy Zachodniej, a tu macie śmieciówy – a wy sobie wszystko pozałatwialiście, noi się wypaśliliście na tym wszystkim – a na przykład, ten Rulewski, to co, nagle nie jest już związkowcem, a przedtem to rewolucjonista numer jeden – a Wałęsa, co mówił wtedy, związki zawodowe, nie do polityki – a Krzaklewski, Solidarność wykorzystał, a teraz se w Brukseli siedzi, taki doradca od ruchów-związkowych – to co, w bambuko zrobiliście, Ludzi i Naród Polski. A teraz oni wam to wszystko zabiorą, i to, z total swej nienawiści. Bo nienawiść, to też miłość, jak w tym przysłowiu – od miłości do nienawiści jest jeden krok. To co, kiedy tą miłość wreszcie widać – widać dopiero jak działa – czy jest, a jej nie widać, bo jeszcze nie działa. A radio to kiedy działa. Tak jest z tym ludziem – bo jest nadajnikiem i odbiornikiem – taka łażąca antena kosmiczna. A co najgorsze w tym wszystkim, to nic nie wie o tym, a mądrzy się na wszystko, bo też taki jest, tu coś wymyśli, nawet dobrego, a po chwili zrobi coś złego, bo z zazdrości, bo z tej swej ograniczoności, z tego zła co jest w nim total, a jest tyle tego zła, ile jest struktur w nim tych DNA. Bo każda z osobna struktura DNA, też jako całość-cała komórka, to taki też niezależny świat-kosmos. A organa, to coś jak te organa, na których się gra, bo są takimi, nadinstrumentami. Noi jak tu nie ulec kościołowi, jak taki Bach w tym kościele gra-zagra, czy Mocart, czy Betowen, czy ci inni, co na zamówienie kościoła produkowali te swe muzyki-utwory, czy dla tych królów i władców, co się kościołowi chcieli też przypodobać, noi w ogóle, fanfaronada władzy i kościoła. Czym wyżej i dalej i głębiej z tą muzyką-śpiewianiem, to wiecie co się robi wtedy z takim-takimi – jak na przykład, z tym Johnem Lenonem, czy Harrisonem, czy McCartnejem, czy nawet z tym Ringostarem, a w ogóle total z tym od Rolling Stonsów, a w szczególe w szczególności Hedriks, i Jenis Joprin, i ten od Dorsów Morrison, dosłownie wszyscy z tej muzyki pop-hard-metal-underground-jazzbabariba, a ta operowa to już szczyt szczytów, bo to są te wszystkie nieba tych kompozytorów i wykonawców, a ta Polska warszawska jesień, na czele z Pendereckim i Lutosławskim, i ta cała jazzówa, i tez pani Demarczyk, też pani Umer, też Sojka, i ci na saksie i na tych trąbkach i puzonach i kontrabasach, bo wiolonczela i skrzypce i pianino i fortepian i harfa, to te szlachetne instrumenty, klawikord też, harmonia to zależy jak kto gra, a ta fisharmonia to też i też jak kto gra, a cała orkiestra ta z dyrygentem, to zależy, i co kogo gra i jak gra – bo wszystko co jest dźwiękiem i światłem, to wnika we wszystko, co jest ciałem-organizmem ludzkim, a w strukturze DNA to tworzy tam się pamięć tego wszystkiego, i to też ta pokrętna, coś jak te dzwony, co nie wie się w którym kościele dzwonią czy dzwoniły. A teraz to elektroniczne się puszcza, te różne dźwięki z tych kościołów, by ludzi na mszę przywołać, czy na ta sumę popołudniową – suma wszystkich naszych grzechów – a że jesteście grzeszni, słabi, ułomni, i w ogóle niedoskonali, i w ogóle Bóg się pomylił, czy nawet zapomniał o swoim ludu, o swoich owieczkach, bo o baranach to nie, bo uparci zawzięci i w nic nie wierzą, woli te panienki kudłate, co się dadzą łatwo strzyc – taka alegoria wszystkiego tego total głupiego, co kościół wymyślił, i ludziom to wcisnął i to na amen. To co się dzieje z tymi wszystkimi szarpidrutami, z tymi od perkusji, z tymi dmuchawcami, z tymi elektro-basami – bo blues, to też jest muzyką i śpiewaniem Duszy, ale tej rozżalonej, tej umęczonej, tej cierpiącej – a ten Clapton, ten wirtuoz gitary, i ten zespół Crim, to co z nich zostało, z tej super-grupy, gdzie ich słychać, czy tych dawniejszych wielkich muzyków-pop. A co teraz daje się ludziom słuchać i oglądać – bo daje się to total widowisko śmierci, i to tej śmierci total przeszytej seksem i kurestwem, i total sztucznością, i total agresją, total złem – to co, psychologowie, nauczyciele, wychowawcy, nie mówiąc o politykach – to na to wszystko przyzwalają i do tego dopuszczają w imię fałszywie pojętej wolności – to tak, jak wypuścić wszystkie te demony z puszki-pandory – a dla oszustwa totalnego, całemu światu, to ten film Awatar, o tej planecie Pandorze – a ci z Ziemi, to co, kim oni tam byli, co za eksperymenty tam robili, co, przywłaszczyć sobie tamtą cywilizację, w sposób też ten mentalny, a jak nie, to was skasujemy – taki szantaż Amerykańców – tak wyglądało z tego filmu, że ziemia kosmos wszystko, to jest już tylko amerykańska-amerykanów – to co, ten film niewinny jest, taka bajeczka, taka opowiastka, taka dla starszych starych dzieci, dla tej całej masy publiki świata – to jakie, kody fałszu wszystkiego tam włożono i tego wszystkiego wszelkiego zła – to co, ci w Hollywoodzie, to nie wiedzą co robią, jak z tym Rockym – co wtedy Regan powiedział – takich paru jak bym miał, to bym zaraz ten swój porządek zrobił na świecie – ciekawe komu pierwszemu mordę by stłukł tymi Rockimi, chyba nie Gorbaczowowi, a na pewno nie naszemu Polskiemu Papieżowi – bo go uważnie i pilnie słuchał, jak wszyscy go uważnie i pilnie słuchali – a wy wszystko zapomnieliście co on mówił – a mówił przede wszystkim o życiu i o życiu w prawdzie o miłości tej prawdziwej – bo sam przecież się kochał w dziewczynie pięknej kobiecie, a potem później uratował jej życie, prosząc Ojca Pio, by ja uratował – a prośba była ta bardzo serdeczna i bardzo uczciwa i współodczuwająca – dlatego Ojciec Pio tej pani-kobiecie-matce pomógł – bo tylko wtedy pomagał – a brał na siebie te paskudztwa ludzkie – a pomagał wszystkim, co zwracali się do niego szczerze i uczciwie – swoją pobożnością i swoim przykładem i wzorem, też tym swoim cierpieniem, też tą swoją pełnią zaangażowania – bo taki też się urodził, też zagubiony. Bo ta cała sfera duchowa i mentalna, ta bezgraniczna przestrzeń świata niewidzialnego, to wtedy jest straszna i okrutna, też mordercza, i też śmiertelna, a tam są same strachy, lęki, i zło, i bojaźnie – ta total ciemnica nora wszystkiego – a tym gorzej jest, czym gorzej jest, w danym egzemplarzu ludzkim – a tym lepiej, czym lepiej jest, a lepiej jest tylko wtedy, gdy jest się zdrowszym coraz zdrowszym, a jak jest się w pełni całkowicie zdrowym, no to żyje się bez strachu bez lęku, bez czegokolwiek co jest złe – po prostu luksus życia. A wiecie, co się wtedy jeszcze dzieje, gdy zaczyna być się prawdziwie zdrowym – nagle wszyscy ci wszyscy, gdzieś znikają, tak jakby pouciekali zniknęli, ci wszyscy fałszywi, ci źli, ci obłudni, ci pseudo-dobrzy, ci kłamcy, ci złodzieje, ci wysysacze, ci podczepieńcy, ci wszyscy co są źli – a co gorsze i to total złe, to nawet nie wiedzą o tym, że są źli – taka też maska pseudo-dobra. I to się u mnie właśnie w pełni stało, to uwalnianie się od tego zła ludzkiego-ludzi, i w części po części krok po kroku, u moich pacjentów-klientów, a ci lepiej wyżej mądrzej urodzeni, ci z natury też szlachetniejsi i dobrzy, to u nich, to od razu ten proces się zaczyna, a ci mniej lepsi i gorsi, to dłużej przechodzą ten proces, też niektórzy odpadają, bo są tak źli w sobie i zawaleni w sobie tym złem, bo się na przykład wpakowali w jakieś sztuki-magiki, w jakieś jogi-srogi, w jakieś tantry-mantry, też w suplementy którymi się naćpali, albo się wpierdzielili total po czubek głowy w te esencję Bacha i te wszystkie inne, na czele z tym Korte Szwajcarem, co produkuje na skalę światową, tą total truciznę. Wszystko ludziom szkodzi, dosłownie wszystko – bo jest szkodliwe dla ludzi to wszystko – nic nie ma zdrowego dla ludzi na Ziemi, to wszystko co ludzie sobie zrobili – jak tą całą biochemię farmo-total-trującą. Bo tak właśnie przyroda wszystkiego funkcjonuje, a funkcjonuje, jako total wszystko, a ludź ludzie ludzkość, to są właśnie te twory-wytwory, co są total wszystkim, też jako stwórcy wszystkiego, też tej całej sfery boskiej, ale też total nieświadomi tego wszystkiego, kim są, i co to wszystko jest, jako przyroda wszystkiego. A ludź, jak taki jest mądry i w ogóle wszystko, to niech se wymyśli co ma jeść, niech się wreszcie zapyta tych swoich Bogów, co trzeba jeść, co trzeba pić, co w ogóle w życiu robić, i w ogóle jak żyć – a nie pleść farmazony typu dekalog, czy cała biblia, czy ten cały Koran, czy ta Bhagawita, czy ta Rama-opowieść, czy te wszystkie legendy i mity, te bajki i frazesy, i te filozofie, i ta cała fikcja opowieści ze świata niewidzialnego, tego niby równoległego. A to wszystko jest w ludziach i to wszystko w nich się dzieje i robi – a to wszystko w ludziach co w ludziach jest, to jest to wszystko, co jest, tą wszystką przyrodą, i to co jednego robaka i wirusa, włącznie z krokodylem, żółwiem, rekinem, słoniem, piranią, noi włącznie z tą małpą głupią, i tym szympansem kretynem, i tym pawianem co się puszy, i tym orłem co patrzy na wszystko z góry, i tym pawiem co się sam nadziwić nie może jaki jest piękny i śliczny, a nawet że jest boski – bo jest boski – bo to ten towarzysz Kryszny.

                                                                                                         Jerzy Pawlik